Rozpędza się okręt rzucam wersów lawinę
To nie pedalskie wierszyki pasujące pod padlinę
Parę słów wyplutych, oddać się wyobraźni
Olśnienie, o Kurwa, napierdalają głazami
Nie pojedynczo, tylko serią, na serio
Kolory, Odcienie, zapoznaj się z paletą
Rozchlapana farba trującej substancji
Pomaga Mi Tworzyć Tekst mojej kreacji
Będę robił po swojemu, a nie co Ci się podoba
Przelewam uczucia, a Ty się liny puszczasz
Przyciąganie, Grawitacja, wgniata Ciebie w glebę
To jest chory świat, a nie pierdolony eden
Brawo i to ten, chciał zrobić z siebie poetę
Od życia wiele ciosów, pisał teksty smętne
Cały czas markotny chodził, patrzył nienawiścią
Udawał że się cieszy a po chwili zawisną


Zabierzesz Kartkę i długopis? Chyba Cie pojebało
To jakbyś zabrał głodnemu jedzenie, pięścią wala
Nie zahamowana złość, nie możesz się opanować
Kiedy myśli w mózgu nie jeden chce Ci sfałszować
Nie narzucisz mi stylu, robię tylko to co chce
O tym wiesz? to się ciesz, nie będę za wami wlec
Tak jak te przychlasty, które chcą się przypodobać
Nie będę czasu marnować, rapu kowal, głowa
Nawijka nowa, realnie, dalej śmiało
A Ty jebana pało wypierdalaj co się stało?
Skilsów masz za mało? robimy swój hip hop
Nie podoba się? trudno, odbij stad dziwko
Nie chcemy twojej przychylności, sami sobie damy rade
I z tym znakomitym podkładem, zakładam blokadę
Na twój rozum, tu przestajesz myśleć
Gwałtowne zahamowanie w tym chorym przemyśle